Kliknij tutaj --> 🦄 norwid popiół i diament wiersz
„Kino” 1972, nr 1 . Realizm i symbolizm Popiołu i diamentu. Andrzeja Wajdy. Marek Hendrykowski. Popiół i diament, jak każde prawdziwie wielkie dzieło sztuki, zwycięsko przetrwał stadium – nazwijmy to umownie: doraźnej swojej aktualności i żyje dziś nadal (wprawdzie już nieco stateczniej) jako film o sprawach człowieka i historii, o Polsce, Polakach i romantyzmie.
Zobacz też: wiersz; Zbyszek Cybulski przyjechał w dniu rozpoczęcia zdjęć do filmu Popiół i diament o siódmej rano i natychmiast udał się do garderoby. Zobaczyłem go, kiedy wychodził szybkim, zdecydowanym krokiem, a za nim biegły dwie panie od kostiumów i wołały zrozpaczone: – Panie reżyserze, on nie chce się przebrać!
Diament i popiół . 0. satyra. 2023-06-05 11:04. Oto ci Co w szale dobrze się czują Pogaduchy popaprańców Przebiegłe stwory Wiersz został oceniony .
Director of Photography. Jerzy Wójcik. Music. Filip Nowak. Jan Krenz (ej krediterad) Production Designer. Roman Mann. Film Editor. Halina Nawrocka.
Czas Apokalipsy, reż. Francis Ford Coppola. Film stworzony został dzięki inspiracji Jądrem ciemności Conrada. Dwudziestowieczna apokalipsa to okres wojny wietnamskiej. Nie brakuje sytuacji nie tylko groźnych, ale i absurdalnych – dowódca każe uprawiać surfing swoim żołnierzom, w czasie nalotów na wroga rozbrzmiewają utwory Wagnera.
Site De Rencontre Des Femmes Gratuit. Streszczenie Motto: Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej, / Wokoło lecą szmaty zapalone, / Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny, / Czy to, co twoje, ma być zatracone? / Czy popiół tylko zostanie i zamęt, / Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie / Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament, / Wiekuistego zwycięstwa zaranie... (fragment „Za kulisami” Norwida). Podgórski gwałtownie zatrzymał jeepa, którym podróżował wraz z dwoma uzbrojonymi milicjantami i Sekretarzem Partii Robotniczej Szczuką. Mężczyźni zmierzali na zebranie partii, lecz uwagę Podgórskiego zwróciła dziwnie znajoma postać kobiety. Wyszedłszy z pojazdu, zbliżył się do niej. Była to Alicja Kossecka, żona Antoniego Kosseckiego, sędziego, człowieka uczciwego i prawego. Rozmowa trwała tylko chwilę. Mężczyzna dowiedział się, że sędzia powrócił do domu, po czym zapowiedział rychłe odwiedziny. Następnie wsiadł do jeepa. Po chwili bohaterowie przejeżdżali przez niewielki rynek. W umieszczonym nad placem głośniku odezwał się donośny głos, który informował, że wczoraj, tj. 4 maja 1945 r., w kwaterze bojowej marszałka Montgomery'ego zawarto układ o kapitulacji. Dookoła gromadzili się ludzie, a Podgórski musiał gwałtownie hamować i trąbić, by przebić się przez tłumy. Gdy opuszczali miasteczko, rozmawiali o Kosseckim. Podgórski pracował przy nim w sądzie i bardzo dobrze go wspominał. Jednak w czasie wojny sędziego osadzono w obozie Gross-Rossen. Przebywał tam również Szczuka. Jednakże nie do końca kojarzył blondyna z Ostrowca (Kosseckiego na pewno aresztowano pod innym nazwiskiem). W pewnym momencie bohaterowie zauważyli przewróconego jeepa i zbiegowisko ludzi. Dwóch milicjantów oznajmiło im, że zabito Smolarskiego i Gawlika. Podgórski i Szczuka byli przekonani, że zamachowcom chodziło o nich, a przed niechybną śmiercią uratowało ich opóźnienie. Gdy odchodzili z miejsca wypadku, Podgórski przypomniał sobie obozowe nazwisko Kosseckiego, które brzmiało Rybicki. Szczuka na pewno je kojarzył. II Antoni Kossecki przebywał w domu już od kilku dni. Miał jednak pewne trudności z przyzwyczajeniem się do nowych warunków, co niepokoiło jego żonę. Sędzia wywodził się z ubogiej rodziny, a swój życiowy sukces zawdzięczał ambicji, wytrwałości i uporowi. Nie należał bowiem do ludzi szczególnie uzdolnionych lub urodzonych pod szczęśliwą gwiazdą. Jednak i do niego uśmiechnął się los, a stało się to, gdy poznał Alicję Skorodyńską, młodą repatriantkę. Niedługo później wzięli ślub, następnie doczekali dwóch synów - Andrzeja i Alka. Po wybuchu II wojny światowej Antoni opuścił wraz ze starszym synem Ostrowiec i udał się do Warszawy. Tymczasem w rodzinnym mieście bohatera rozpoczęto akcję wysiedlania ludzi z Osiedla (była to dzielnica zamieszkana przez ludzi zamożnych i wpływowych). Pani Alicja otrzymała mieszkanie zwolnione przez żydowską rodzinę, która trafiła do getta. Ze stolicy dotarły do niej przykre wiadomości - donoszono bowiem, że jej mąż został aresztowany, o Andrzeju natomiast nie wspominano (zniknął gdzieś w Warszawie). Pani Alicja otworzyła więc zakład tkacki, a niewielkie dochody wystarczały na utrzymanie jej i syna. W okresie tym Osiedle zostało opanowane przez Niemców. Najlepsze wille przemieniły się w siedziby oficerów i wpływowych osób sprzyjających najeźdźcom. Dopiero gdy front przeszedł przez Ostrowiec, pani Alicja wróciła do dawnego domu i zabarykadowała się w nim. III Dom został przez Niemców „okaleczony”. Po zakończeniu wojny zamieszkiwali go Alicja, pan sędzia (wciąż nie mógł odzyskać równowagi), Alek, Andrzej (w czasie konfliktu przynależał do partyzantki) oraz Rozalia - sześćdziesięcioletnia służąca. Pewnego dnia, gdy pani Alicja chciała zapłacić za wełnę, zorientowała się, że portfel jest pusty. O przywłaszczenie pieniędzy podejrzewała synów, lecz nie miała dowodów. Ostatecznie udało jej się pożyczyć potrzebną kwotę od Andrzeja. Starszy syn gościł w tym czasie kilku kolegów, a z jego pokoju dobiegały odgłosy rozmowy dotyczącej spartaczonej roboty. Gdy pani Alicja zeszła na dół, spotkała Antoniego. Mąż oznajmił, że chętnie napiłby się herbaty. Był jednak małomówny i wycofany. Kobieta miała nadzieję na jego stopniowy powrót do rzeczywistości, jaki mógłby nastąpić wraz z oswajaniem się przez sędziego z nową rzeczywistością. Próbowała nawet opowiadać mu o tym, z jakimi problemami musiała się zmagać w czasie wojny. Jednak Antoni wciąż pozostawał na to obojętny. Nie inaczej było, gdy opowiedziała mu o spodziewanej wizycie Franka Podgórskiego. Sędzia z niechęcią odnosił się do perspektywy spotkania dawnego współpracownika. Podkreślał, że po wszystkim, co przeżył, należy mu się nieco spokoju. IV Wieczorem Szczuka i Podgórski wrócili do miasta. Sekretarz Partii Robotniczej wysiadł pod hotelem „Monopol”. Zamierzał wkrótce odwiedzić Staniewiczową, siostrę żony (co ważne - kobieta złożyła wcześniej wizytę Kosseckim, ale nie została przyjęta przez sędziego). Na wieść o tym, że Podgórski wybiera się na Osiedle, by zawitać do Kosseckich, Szczuka poprosił go jeszcze o umówienie go z Kosseckim. Następnie Szczuka wszedł do hotelu i kupił papierosy, którymi poczęstował portiera oraz stojącego obok młodego chłopaka (Maćka Chełmickiego). Po chwili sekretarz oddalił się do swego pokoju (numer siedemnasty). Tymczasem Chełmicki kontynuował rozmowę z portierem. Za wszelką cenę chciał zająć jeden z pokojów w hotelu. W końcu udało mu się dopiąć swego (dzięki opowieściom o Warszawie): otrzymał pokój numer osiemnaście (tuż obok Szczuki). Wszedłszy do pokoju, Szczuka rozłożył się na łóżku i zaczął rozmyślać o tym, w jaki sposób umarła jedyna kobieta, którą kochał. Maria, jego żona, także przebywała w obozie w czasie wojny. Wiedział jedynie, że chorowała, że bardzo cierpiała. Od jednej z osadzonych usłyszał o tym, jak pewnego dnia schodziła z pola w asyście innych więźniarek. Rozmyślania Szczuki przerwane zostały przez odgłos klucza przekręcanego w sąsiednich drzwiach. Czas płynął powoli, zapowiadany bankiet miał odbyć się dopiero za półtorej godziny. Dlatego postanowił odwiedzić Staniewiczową. Jak każdego sobotniego popołudnia Staniewiczowie przyjmowali gości. Tym razem byli u nich państwo Puciatyccy oraz Fred Teleżyński (z Podlasia). W swoich rozmowach podejmowali oni temat przemian społecznych, które nastąpiły po wojnie. Także w sąsiednim pokoju trwała żarliwa dyskusja. Przebywali tam Andrzej Kossecki i niejaki Waga. Syn sędziego opowiadał o spartaczonej robocie, dodał jeszcze, że zginęli niewinni ludzie. Waga podchodził do tego bez emocji, wykazując, że w ich „pracy” takie rzeczy się zdarzają. O wiele ważniejszą sprawą było rozprawienie się ze Szczuką. W tej sprawie porucznik Kossecki miał pewne wątpliwości. Kapitan pozostawał jednak niewzruszony. Druga wojna światowa kończyła się w nieco inny sposób niż przypuszczano. Zwyciężonymi były Niemcy, Rosja za to należała do grona zwycięzców. W tej sytuacji Polacy podzielili się na dwa obozy - sprzyjający i niesprzyjający wschodniemu sąsiadowi, chcący wprowadzić komunizm i panicznie bojący się nowego ustroju. Obaj rozmówcy należeli do drugiego, dlatego musieli dokończyć dzieła, które rozpoczęte zostało jeszcze w czasie wojny, i wywalczyć dla Polski wolność i niezależność. Szczuka był dla nich człowiekiem szczególnie groźnym - nie należał bowiem do karierowiczów, lecz kierował się autentycznymi ideałami. Rozmowę Andrzeja i Wagi przerwał dźwięk dzwonka. To właśnie Szczuka złożył wizytę siostrze żony. Arystokratyczne towarzystwo z niechęcią odnosiło się do komunisty, a on nie starał się wywrzeć na nich dobrego wrażenia. W zasadzie przyszedł po to, aby oznajmić Staniewiczowej śmierć Marii. Nie zdążył jednak tego uczynić, gdyż po chwili wyszedł. W tym czasie całe towarzystwo rozważało udanie się na kolację do hotelu „Monopol”. Staniewiczowa zapytała Wagę i Andrzeja, czy pójdą uczcić z nimi koniec wojny. Kapitan odrzekł, że ma jeszcze jedno bardzo ważne spotkanie. Andrzej natomiast i tak zmierzał do hotelu. Był wieczór. Alek szedł na umówione spotkanie i omal nie wpadł na udającego się do „Monopolu” brata. Udało mu się jednak uniknąć Andrzeja. Wkrótce dołączył do niego Felek Szymański i obaj dotarli na miejsce - do niewielkiej pieczary, w której czekali już Marcin Bogucki, Jurek Szretter i Janusz Kotowicz. Każdy z chłopaków miał przynieść określoną kwotę pieniędzy, jaką planowano przeznaczyć na zakup broni. Po kolei opowiadali, skąd je wzięli. Gdy przyszła kolej na Alka, czuł on głęboki wstyd. W końcu przyznał się, że ukradł pieniądze matce. Nie czuł jednak, by ktokolwiek go potępiał. Szretter, który przewodził grupie, musiał uspokoić Kotowicza, gdyż ten bardzo ostro zareagował na nieprzyniesienie przez Marcina pieniędzy (Marcin pochodził z biednej rodziny, utrzymywał się z dawanych lekcji). Zapadła decyzja, że to najbogatszy pokryje brakującą kwotę (potrzebne było 25 000, gdyż nadarzyła się jedyna w swoim rodzaju okazja zakupu broni). Kotowicz nie chciał przystać na takie zarządzenie. Doszło nawet do bójki między nim a Szretterem. Silniejszy i bardziej wysportowany Jurek szybko rozprawił się z Januszem, który obficie krwawił wskutek starcia. Zamożny chłopak wyciągnął z kieszeni plik banknotów i rzucił go na ziemię. Następnie począł się odgrażać i chciał opuścić jamę. Nie udało mu się - Szretter oddał w jego kierunku dwa strzały. Widząc to wszystko, Marcin poczuł się rozczarowany i opuszczony. Nie dopuszczał takiego postępowania. Dlatego postanowił opuścić kolegów. Szretter pozwolił mu odejść, lecz zaznaczył, że następnego dnia pojawi się u niego któryś z nich. V W domu Kosseckich pojawił się Podgórski. Wizyta miała potrwać tylko chwilkę, lecz przeciągnęła się (ku zdziwieniu pani Alicji, która pracowała w kuchni wraz z Rozalią). Sędzia obawiał się pytań o obozową przeszłość, dlatego początkowo niechętnie patrzył na Podgórskiego. Ten jednak opowiadał o nowej Polsce oraz opisywał problemy, z jakimi zmagała się partia. W obliczu przeżyć rozmówcy Kossecki czuł się bezpiecznie, słuchał więc ze spokojem. Podgórski kontynuował, wyjawiając, że wojna nauczyła go patriotyzmu i komunizmu (w komunizmie widział jedyną nadzieję dla Polski). Sędzia jednak odżegnywał się od spraw politycznych, gdyż, jak mówił, przez całe życie trzymał się od nich z daleka. Podgórski przyznał, że Kossecki zdobył jego szacunek ciężką pracą, uczciwością i życzliwością, z jaką patrzył na ludzi, także właśnie na Podgórskiego, którego przed wojną wiele osób uważało za niebezpiecznego bolszewika. Po chwili mężczyźni poruszyli temat minionych wydarzeń. Gospodarz zapytał gościa, czy znalazł się kiedyś w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Gdy ten odrzekł, że spotkało go coś takiego, sędzia doprecyzował, co miał na myśli. Chodziło mu o otwartą furtkę, która mogła uratować życie kosztem czyjegoś. Podgórski dał do zrozumienia, że jeśliby znalazł się w takiej sytuacji, nie rozmawiałby teraz z Kosseckim. Wojna jednak różnie wpływała na ludzkie umysły, a człowiek zawsze chciał ocalić siebie samego. Podgórski spytał rozmówcę, czy gdyby przewodniczył rozprawie, uniewinniłby człowieka, który uratował swoje życie kosztem cudzego. Kossecki stwierdził, że najprawdopodobniej nie wróci do sądownictwa, lecz gdyby jednak rzeczywiście znalazł się w takiej sytuacji, wydałby wyrok skazujący, bez zawahania. Było już późno, więc Podgórski postanowił wrócić do siebie. Powiedział jeszcze Kosseckiemu o Szczucie i umówił ich na spotkanie. Kiedy już wyszedł, mąż pani Alicji zamknął się w swym gabinecie. Czuł w sobie przenikliwe, jadowite zimno. Ono nim trzęsło. Dobrze znał ten chłód. To był strach. VI Drewnowski - sekretarz prezydenta miasta - pojawił się w „Monopolu” około wpół do dziewiątej. Obowiązkiem podwładnego Święckiego było dopilnowanie, by kwestie organizacyjne związane z balem zostały dopięte na ostatni guzik. Mając na uwadze pogłoski o możliwym awansie Święckiego, o którym mówiono jako o przyszłym ministrze, Drewnowski chciał wypełnić swe obowiązki jak najlepiej. Miał przecież nadzieję, że i on skorzysta z sukcesu przełożonego. Od początku sprawy nie układały się dobrze na sekretarza. Najpierw nieumyślnie potrącił partnerkę Krajewskiego, którego pamiętał jeszcze z młodości. Matka Drewnowskiego była praczką, a on często chodził z nią do domów zamożnych ludzi, by pomagać. Wpadka mężczyzny została odnotowana przez towarzystwo, słyszał on nawet wybuchy śmiechu i czuł, że to właśnie z niego kpią. Po chwili Drewnowski usiadł przy barze w towarzystwie Pieniążka, jednego z ostrowieckich dziennikarzy. W głowie pracownika prasy szumiał alkohol. Powiedział sekretarzowi, że dużo wie na temat spodziewanego awansu Święckiego, czym skłonił Drewnowskiego, by ten wypił z nim parę kieliszków. Spirytus szybko wpłynął na percepcję sekretarza. Opowiadał więc Pieniążkowi, że wkrótce zajmie wyższe stanowisko niż Święcicki. Tymczasem obecny w „Monopolu” Maciej Chełmicki rozmawiał z barmanką Krysią. Wkrótce dołączył do niego Andrzej Kossecki i obaj zajęli miejsce przy jednym ze stolików. Maciek zwrócił uwagę kolegi na uroczą barmankę, po czym stwierdził, że wyraźnie zdenerwowany kompan musi upić się na koniec dnia. Kossecki był jednak zamyślony. Głęboko przeżywał fakt, że wraz z końcem wojny wcale nie rodziła się nowa nadzieja. Prezydent Święcki pojawił się w „Monopolu” jeszcze przed dziewiątą, a towarzyszyli mu wiceprezydent Weychert (architekt) oraz pan Kalicki (Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej). W czasie rozmowy ze Słomką - pochodzącym z Lwowa kierownikiem restauracji - Święcki wyznał, że wkrótce będzie ministrem, tak też kazał się tytułować. Zapytał jeszcze Weycherta o to, czy jego zdaniem warto zabrać Drewnowskiego do Warszawy. Architekt odpowiedział, że sekretarz sprawia wrażenie obrotnego i zaradnego człowieka. I właśnie w tym momencie stanął przed nimi Drewnowski. Pijany mężczyzna odniósł sukces, nienagannie przywitawszy się z dygnitarzami. Święcicki był jednak poirytowany - a to za sprawą obecności Pieniążka. W drodze powrotnej do hotelu Szczuka, szukając schronienia przed ulewą, wszedł do sieni jednopiętrowego domu. Po chwili dołączyła do niego para, która również chciała uniknąć lecących z nieba strumieni. Z prowadzonej przez kobietę i mężczyznę rozmowy Szczuka wywnioskował, że ktoś im bliski wrócił z obozu koncentracyjnego. Była to siostra mężczyzny, która przebywała w Ravensbrucku. Mający nadzieję na uzyskanie informacji dotyczących żony Szczuka zapytał Szretterów (bo tak się przedstawili), czy może odwiedzić ich we wtorek. Usłyszał pozytywną odpowiedź. Kiedy Szczuka wszedł do hotelu, spotkał Podgórskiego. Ten powiadomił sekretarza, że Kossecki zgodził się na spotkanie. Wtedy Szczuka wyznał, że w obozie znał Kosseckiego jako sztubowego Rybickiego, człowieka okrutnego, wyjątkową kanalię (sztubowy pomagał Niemcom w utrzymaniu porządku, a w zamian cieszył się lepszymi warunkami bytowania). Wsłuchując się w słowa Szczuki, Podgórski czuł, jak rodzi się w nim gniew. Chełmicki i Kossecki pili wódkę i jedli. Maciek wciąż mówił o Krysi, zachwalając jej urodę. Jednak wkrótce do lokalu wrócili mecenas Krajewski i jego „świta”, którzy zajęli miejsce przy barze. Chełmickiemu niezbyt to odpowiadało, gdyż nie mógł patrzeć na barmankę ani z nią rozmawiać. Korzystając z okazji, Andrzej opowiedział mu o swej rozmowie z Florianem. Nie zostali zbesztani, a Florian wyraził zgodę na przeprowadzenie akcji przez Chełmickiego. Maciek wyznał, że poznał już Szczukę i zapewnił, że wszystko pójdzie szybko i sprawnie. Andrzej opowiedział jeszcze o aresztowaniu niejakiego Szarego. Teraz on miał zając pozycję mężczyzny, na którym można było postawić krzyżyk. Maciek pogratulował koledze i wyraził chęć wypicia kolejnej karafki. Andrzej odmówił; wódka nie smakowała mu tego wieczoru. Chełmicki podszedł więc do baru i umówił się z Krysią na godzinę 11 w pokoju 18. Tymczasem przyjęcie na cześć sekretarza trwało w najlepsze. Szczuka siedział naprzeciwko Święckiego, mając po jednej stronie Weyherta, po drugiej Kalickiego. Cieszył się na możliwość porozmawiania z Kalickim, którego doskonale znał jeszcze z czasów przedwojennych (razem byli w Genewie, dzielili nawet pokój). W chwilach, kiedy nie był absorbowany przez resztę zebranych, zwracał się Szczuka do Kalickiego. Ten jednak niewiele mówił i spoglądał przed siebie pustym wzrokiem. Sekretarz dowiedział się, że przewodniczący stracił w wojnie żonę i dwóch synów. Nie mógł wiele powiedzieć dawnemu przyjacielowi. Kalicki po chwili dodał, że ludzie jego pokroju nie są już partii potrzebni. Był socjalistą z zasadami, z własnymi przemyśleniami i pomysłami. Z przerażeniem patrzył więc na ludzi typu Święckiego i reszty. Nadszedł czas przemówienia prezydenta Ostrowca, a wkrótce już ministra. Rozpoczął tymi słowy: Szanowni towarzysze! Dzień dzisiejszy jest wielkim zwycięstwem odrodzonej Polski. Ofiary, które złożyliśmy w walce z faszyzmem, nie poszły na marne. Faszyzm skapitulował... W innej części miasta Jurek Szretter, Felek Szymański i Alek właśnie wrzucili ciało zabitego kolegi do rzeki. Dla młodego Kosseckiego było to bolesne przeżycie. Schował się więc w krzakach i długo wymiotował. W „Monopolu” pojawiła się Staniewiczowa w otoczeniu arystokratycznych przyjaciół. Restaurator Słomka prędko dostrzegł hrabiego Puciatyckiego i krzyknął, ażeby zrobić dla nich miejsce przy stoliku. Nie było to jednak łatwe, gdyż wszystkie miejsca już zajęto. Puciatycki postanowił więc podejść do baru. Za ladą stała przecież Krysia Rozbicka, córka mężczyzny, który ogromnie kochał się niegdyś w żonie Puciatyckiego. Przy toalecie siedziała stara Jurgielewiczowa, zwana Jurgeluszką, wdowa po zmarłym przed laty portierze „Monopolu”. Robiła na drutach sweter dla ukochanego wnuka (Felka) i obserwowała bawiących się. Tymczasem grała już orkiestra, a wszyscy oczekiwali na występ Hanki Lewickiej oraz Steifferta i Kochańskiej - pary znanych tancerzy. Wśród towarzystwa skupionego wokół Staniewiczowej trwała gorąca rozmowa. Fred Teleżyński stwierdził, że być może zostanie szoferem, gdyż dawne czasy już minęły. Na te słowa przedstawiciele arystokracji wyraźnie się oburzyli. Fred podszedł więc do Krysi, którą znał z wcześniejszych wizyt w „Monopolu”. Barmanka przyznała mu rację. Rozmowa Freda z Krysią nie umknęła uwadze Chełmickiego. Maciek zapytał Andrzeja, kim jest ten mężczyzna. Kossecki odpowiedział, że nie wie, po czym oznajmił chęć opuszczenia lokalu. Na ulicy natrafił na patrolujących ulicę żołnierzy, lecz ci jedynie skierowali na niego strumień światła, a po chwili odeszli. Było już późno, gdy Alek wszedł do domu. Powitała go Rozalia. Odmówił jednak zjedzenia kolacji, ale chętnie wypił herbatę. W korytarzu czekała na niego matka. Pani Alicja nie była zła o późny powrót, lecz o przywłaszczone przez syna pieniądze. Alek powiedział jej, że musiał pożyczyć je młodemu Szretterowi, gdyż ojciec zapomniał mu zostawić, a koniecznie musiał za coś zapłacić. Po chwili wyjął z kieszeni odpowiednią kwotę i oddał matce, twierdząc, że już je odzyskał. Dodał jeszcze, że byli z Jurkiem w kinie. Pani Alicja uspokoiła się i pierwszy raz od dawna zapłakała ze szczęścia. Stefka spóźniła się do pracy. Przyszła zapłakana, czego Słomka początkowo nie dostrzegł. Zorientował się, gdy dziewczyna powiedziała, że zabili Staśka Gawlika, jej Staśka (Gawlik był przypadkową ofiarą zamachu przygotowanego na Szczukę i Podgórskiego). Trwał już koncert Hanki Lewickiej, a goście rozmawiali o nowym ustroju politycznym oraz sytuacji na arenie międzynarodowej. Nie brakowało również pytań o koneksje i wzajemne zależności poszczególnych osób. Przodował w nich Pieniążek, który starał się jak najlepiej rozeznać sytuację. W końcu Pawlicki zabrał dziennikarza, zaprowadził go do toalety i zamknął w jednej z separatek. Wszystkiemu ze zdziwieniem przyglądała się Jurgielewiczowa. Podgórski siedział przy stole, lecz nie potrafił dostosować się do panującego w „Monopolu” nastroju. Wciąż rozmyślał o końcu wojny i otwierającej się nowej szansie. Tymczasem Szczuka rozmawiał z Kalickim, który nieustannie krytykował komunistów, twierdząc, że przegrywają Polskę. Nagle rozległ się odgłos stukania w szklankę - to Weychert dał znak, że chce przemówić. Andrzej wrócił do domu. W korytarzu czekała na niego matka, która chciała oddać mu pożyczone wcześniej pieniądze. Syn najpierw odmówił, ale później przyjął usilnie wciskany przez matkę zwitek. Na parapecie siedział Alek. Młody chłopak chciał porozmawiać z bratem, lecz ten przepędził go i powiedział, że musi zapalić papierosa. Po chwili z okna dostrzegł jednego z radzieckich żołnierzy, który stał w oświetlonych drzwiach. Patrzył na niego ze zdziwieniem - łączyło ich przecież tak wiele, a być może więcej dzieliło. Gdy Andrzej szykował się do snu, Alek odezwał się jeszcze raz. I tym razem starszy brat powiedział, by dał mu spokój. Po kilku minutach Andrzej usłyszał jednak stłumiony płacz Alka. Podszedł wtedy do niego, lecz Alek kazał mu odejść. Tymczasem w „Monopolu” trwała zabawa. Na scenie pojawiła się długo wyczekiwana Hanka Lewicka, która w piosence wróciła do czasów wojny. VII Antoni przebudził się w środku nocy. Dręczyły go koszmary, wciąż słyszał krzyki bitych ludzi. Ze snu wyrwała się także Alicja, która chciała w jakiś sposób pomóc mężowi. Przecież byli ze sobą od 20 lat, a zazwyczaj towarzyszyło im szczęście. Chciała więc, aby Antoni podzielił się z nią dręczącymi go myślami. Mężczyzna początkowo zamierzał brutalnie uciąć temat, ale kiedy mu się nie udało, zasugerował w rozmowie, że był sztubowym. Alicja nie uświadomiła sobie obozowej przeszłości męża (pod nazwiskiem Rybicki), powiedziała jednak: Pomyśl, Antoni, jaki okropny los takich ludzi, nawet jeśli ich nie dosięgnie kara. Mimo kolejnych prób Kosseckiego Alicja nie chciała uwierzyć, że mógł on być sztubowym. Zamknięty w toalecie Pieniążek nie dawał Jurgielewiczowej spokoju, krzycząc i szamocząc się. Wkrótce wydawane przez niego odgłosy ucichły, a zmartwiona ciszą kobieta otworzyła drzwi. Dojrzała wówczas dziennikarza skulonego w rogu separatki. Okazało się, że mężczyzna spał. Spokój nie trwał jednak długo - po chwili Pawlicki przyprowadził kolejnego „klienta”. Był to kompletnie pijany Drewnowski. Jurgeluszka dobrze znała jego matkę oraz samego sekretarza - jeszcze z czasów, gdy był młody. Teraz nie mógł nawet utrzymać się na nogach ani przechylić wręczonej przez kobiety szklankę. Po chwili wrócił jednak do siebie i rozpoznał Jurgielewiczową. Wiedział już, że z jego kariery nici, gdyż oznajmił mu to sam Święcki (a przy pożegnaniu powiedział Pawlicki). Dlatego prosił znajomą matki, by ta zachowała tę wiadomość dla siebie. Zarazem winą obarczał Pieniążka. Dochodziła dwunasta. Weychert i Pawlicki (redaktor „Głosu Ostrowieckiego”) zastanawiali się, co robić dalej. W końcu Święcki stwierdził, że czas już kończyć przyjęcie. Szczuka i Kalicki pożegnali się dość niezręcznie, zupełnie nie wspominając o spotkaniu w nieodległej przyszłości. Krysia i Maciek spędzili upojne chwile w wynajętym przez młodzieńca pokoju. Chełmicki czuł bliskość Rozbickiej i czuł się z tego powodu szczęśliwy. Chciał jej nawet powiedzieć, że chociaż znają się tylko chwilę, czuje do niej coś głębokiego. Nie zrobił tego jednak, a Krysia przyznała, że przyszła do niego, ponieważ jest mężczyzną, w którym nie mogłaby się zakochać. Następnie Maciek dowiedział się, że mieszkała w Mogilnie koło Poznania, później przeniosła się do Warszawy, a ostatecznie trafiła do Ostrowca. Jej ojciec został aresztowany po wybuchu wojny (zmarł w Dachau), matka zginęła zaś w czasie powstania. Chełmicki również podzielił się swymi doświadczeniami czasu wojny - stracił matkę i brata, ojciec za to przebywał w Anglii. Oboje postanowili także spotkać się następnego dnia. Szczuka wrócił do swego pokoju nieco po północy. Zabawa w „Monopolu” wciąż trwała. Konferansjer Kotowicz (ojciec Janusza) zażądał, by orkiestra grała dalej, najlepiej coś doskonale znanego. Wybór padł na jednego z polonezów Chopina (A-dur). Taniec poprowadzili Kotowicz i Seiffert, a za nimi podążały kolejno wywoływane pary. Do zabawy nie dołączyli tylko major Wrona (młody mężczyzna, zatwardziały orędownik nowego porządku) oraz Fred Teleżyński, którzy rozmawiali przy barze (Fred wyraźnie zaznaczał, jak bardzo gardzi arystokracją). VIII Pod datą 6 maja (niedziela) Jurek Szretter opisał w swoim pamiętniku sprawy związane z grupą, której przewodził. Alka Kosseckiego przedstawił jako chłopaka podatnego na manipulacje i odznaczającego się wynikającą z tchórzostwa odwagą (próba maskowania lęku). Od tego zajęcia oderwał Jurka dźwięk dzwonka. Z wizytą przyszedł Kotowicz (ojciec). Były dyrektor teatru chciał rozmawiać właśnie z Jurkiem. Wiedział o przyjaźni, która łączyła go z Januszem, dlatego chciał zapytać, czy nie wie, gdzie podział się chłopak. Wieczorem Janusz miał przy sobie depozyt (zobowiązał się dostarczyć go do „Monopolu”) - sporą liczbę banknotów. Szretter powiedział, że minął Janusza wieczorem na ulicy, ale nie był pewny, czy chłopak go poznał, miał iść bowiem w towarzystwie dwóch mężczyzn. Kotowicz badawczo przyglądał się chłopakowi i uwierzył w jego wersję. Dodał również, że należy poczynić pewne starania o lepsze lokum dla rodziny zasłużonego profesora. Jurek wyszedł z domu i spotkał się z Felkiem. W czasie drogi do Marcina opowiedział mu o spotkaniu z Kotowiczem. Kiedy dotarli do skromnego drewnianego domku, drzwi otwarła pani Bogucka. Owszem, młodzieńcy zastali Marcina, lecz ten był niedysponowany. Wieczorem dostał krwotoku, był bardzo zmęczony. Jurek przywitał się z siostrą Marcina, a po chwili obaj goście weszli do pokoju chorego. Leżący w łóżku chłopak chciał dowiedzieć się, co koledzy zrobili z Kotowiczem, ale Jurek nie zamierzał mu tego wyjaśniać. W końcu Szymański i Szretter wyszli. W przedpokoju Jurek dał pani Boguckiej nieco pieniędzy, by miała za co leczyć Marcina. Wtedy Bogucki zawołał samego Jurka. Najpierw kazał matce oddać pieniądze, a później powiedział Szretterowi, że był jego najlepszym przyjacielem i bardzo go zawiódł. Jurek i Felek opuścili dom Marcina i wkrótce spotkali się z Alkiem, który już na nich czekał. Omówiwszy najważniejsze sprawy (Kossecki zwrócił uwagę, by nie opisywać mężczyzn towarzyszących Januszowi zbyt dokładnie - dzięki temu ich wersja będzie bardziej prawdopodobna), postanowili kupić trzy porcje lodów i udać się nad rzekę. W drodze Szretter był wyraźnie niezadowolony, szedł kilka kroków przed Alkiem i Felkiem. Kiedy dotarli już na miejsce, Alek pierwszy wskoczył do wody, a za nim podążył Felek. Jurek został na brzegu i rozłożywszy się wygodnie, cieszył się promieniami słońca. Wkrótce dołączył do niego Kossecki, który niewiele myśląc, postawił koledze ultimatum. Od tego momentu Szretter miał dzielić się władzą z Kosseckim, inaczej nie będzie mógł liczyć na jego lojalność. Krysia i Maciek siedzieli na tarasie cukierni Balabanowicza. Ich rozmowę przerwało pojawienie się Lilki Hańskiej, także pracownicy „Monopolu”. Najpierw opowiedziała ona o zakończonej nad ranem zabawie, a później oznajmiła Krystynie, że chętnie ją zastąpi. Chełmicki i Rozbicka mieli więc cały wieczór dla siebie. Maciek zaczął mówić o tym, jak bardzo chciałby zmienić swoje życie, zdać maturę, iść na politechnikę. Ta zmiana zaszła w nim za sprawą Krysi, którą pocałował i nazwał miłością. Kiedy Krysia i Maciek schodzili z werandy, natrafili akurat na Jurka i Alka. Maciek poprosił Kosseckiemu, by ten przekazał bratu, że Chełmicki chce się z nim spotkać następnego dnia. Chłopcy zmierzali na spotkanie z Klimczakiem, starszym uczniem tej samej szkoły, jednym z ulubieńców profesora Szrettera. Wysoki blondyn siedział w towarzystwie mężczyzny, do którego zwracał się po imieniu (Franek) i o którym mówił, że właśnie niedawno wrócił na właściwą drogę. Po krótkich pertraktacjach udało się uzgodnić wszystkie warunki przekazania broni. Jurek i Alek wciąż siedzieli przy stole, gdy pojawił się dyrektor Kotowicz. Zapytany przez Szrettera odpowiedział, że Janusz jeszcze nie wrócił. Doradził Jurkowi, by postawił na przyjacielu krzyżyk, gdyż ten najpewniej wziął pieniądze i uciekł zażywać różnorodnych uciech. IX W dni powszednie Krysia przychodziła do pracy na siódmą. Maciek właśnie ją odprowadzał, gdy pod „Monopol” zajechał jeep. Wysiadł z niego Szczuka, a na widok sekretarza Chełmicki zdrętwiał, co nie umknęło uwadze Krysi. Uspokoiwszy ukochaną, młodzieniec oznajmił, że przyjdzie do niej po rozmowie z Andrzejem. Okazało się, że Kossecki sam szukał Chełmickiego, ponieważ chciał ustalić z nim ostateczny plan. Propozycja Andrzeja zakładała wyjazd do Kalinówki i przydzielenie Maćkowi kilku pomocników. Chełmicki nie chciał jednak o tym rozmawiać, pragnął, by Andrzej był jego przyjacielem, nie dowódcą. Wyznał, że nie wie, dlaczego miałby zabić Szczukę, że nie widzi w tym wszystkim sensu. Pragnął ustabilizować swoje życie. Usłyszawszy od Kosseckiego krótką mowę na temat honoru, zmienił zdanie i postanowił wykonać misję. Zaznaczył jednak, że będzie to ostatni raz - później stanie się wolnym człowiekiem. Mężczyźni pożegnali się, a na odchodne Maciek zapytał Andrzeja, czy wierzy on w swoją słuszność. Kossecki odpowiedział: Nie. Ale to jest bez znaczenia. Bywaj. Chełmicki napisał do Krysi list o takiej treści: Kochana, jestem wolny, ale dopiero jutro wieczorem. Nie mogę inaczej. Nie przychodź dzisiaj. Wszystko ci potem wytłumaczę i błagam, nie niepokój się. Jutro musze jechać do Warszawy. Pociąg przychodzi tu o dziewiątej wieczorem. Jeżeli możesz pojechać ze mną, napisz mi: tak. Spotkamy sie na dworcu. Jeżeli nie będziesz mogła, postaram sie albo przyjść do ciebie przed odjazdem, albo zaraz z Warszawy napisze, podając adres. Kochana, bądź dobrej myśli. Tylko do jutra. Jeszcze tylko jeden dzien. Nic się nie niepokój! Wiadomość przekazał Rozbickiej boy, który bardzo szybko przyniósł odpowiedź. Brzmiała ona: Tak. Kocham cię. X Chełmicki udał się na cmentarz zbyt wcześnie (tego dnia odbywał się pogrzeb zamordowanych pracowników cementowni). Przechadzał się więc między grobami, a jego uwagę zwrócił jeden z napisów: Przechodniu / Byłem kim jesteś / Będziesz kim jestem / Módlmy się za siebie nawzajem. Pomodlił się więc i poszedł dalej. Po chwili zatrzymał się po raz drugi, tym razem przy grobie Juliusza Sadzewicza, żołnierza Legionów, który zmarł, będąc jego rówieśnikiem. Chełmicki dokładnie przeczytał epitafium: Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej, Wokoło / lecą szmaty zapalone; / Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny, Czy to, co / twoje, ma być zatracone? Czy popiół tylko zostanie i / zamęt, Co idzie w przepaść z burza? - czy zostanie Na / dnie popiołu gwiaździsty dyjament, Wiekuistego / zwycięstwa zaranie... Maciek wciąż rozmyślał. Z tego stanu wyrwało go dopiero pojawienie się konduktu żałobnego. Młodzieniec szybko wmieszał się w tłum, zajmując miejsce obok robotników (powiedzieli mu oni, że jest to pogrzeb ofiar faszystowskich zbrodniarzy). Wkrótce zaczął przemawiać Szczuka, który poruszył temat ludzkiej godności. Istniała w jego opinii tylko jedna możliwość pozbawienia jej człowieka - śmierć w imię zniewalających idei. Po pogrzebie Szczuka postanowił odwiedzić Szretterów. Nie chciał jechać z Podgórskim i Kalickim - na ulicę Zieloną udał się pieszo. W domu nie zastał ani profesora Szrettera, ani jego żony. Został jednak wpuszczony i odbył rozmowę z siostrą mężczyzny. Okazało się, że znała ona Marię, była z nią w jednym bloku przez 2 lata. Wychudzona kobieta opisała żonę Szczuki jako postać wspaniałą i uwielbianą przez więźniarki. Swoim nastawieniem, ofiarnością i gotowością niesienia pomocy uratowała wiele kobiet przed śmiercią lub załamaniem. Sama nie podołała, lecz wciąż żyła w pamięci tych, które przeżyły. Słuchając tego, Szczuka odczuł ulgę, wiedział, że nie pomylił się, przemawiając na cmentarzu. Tymczasem Chełmicki policzył do 60 i podając się za pracownika elektrowni, wszedł do mieszkania. Szybko zamknął kobiety w spiżarni, a następnie wszedł do pokoju z rewolwerem. Po chwili opuścił miejsce zbrodni i pokonawszy nieco dystansu zatrzymał się w miejskim szalecie. Rewolwer wyrzucił do dziury kloacznej. Chełmicki był już na rynku, gdy z głośników podano komunikat o podpisaniu przez Niemcy aktu bezwarunkowej kapitulacji. Kiedy dotarł do hotelu, potargał sztuczne dokumenty na nazwisko Cieszkowski (przygotowane na wypadek szerzej zakrojonej akcji). Antoni Kossecki, założywszy płaszcz i kapelusz, gotów był do wyjścia. Pani Alicja przyjęła to z radością i zapytała, czy mąż wróci na kolację. Były sędzia odpowiedział twierdząco, po czym opuścił dom. Nastawiony był optymistycznie. Pragnął bowiem zostawić przeszłość za sobą, wierzył nawet, że Szczuka okaże się człowiekiem rozsądnym, który zrozumie jego wybór. Kiedy Kossecki podszedł pod „Monopol”, dowiedział się, że Szczuka został zabity. Szybko sprawdził tę wiadomość u Podgórskiego. Dawny znajomy poprosił go o rozmowę, która dotyczyła właśnie działania Kosseckiego (Rybickiego) w obozie. Sztubowy niczego się nie wyparł, choć próbował przekonać Podgórskiego do swych racji, dodając, że w czasie pokoju znowu może stać się szanowaną i wartościową dla społeczeństwa jednostką. Podgórski omal mu nie zaufał, jednak ostatecznie sięgnął po telefon i zadzwonił po majora Wronę. Maciej Chełmicki wymeldował się z hotelu, a portier pożegnał go jako bardzo bliskiego towarzysza. Uporawszy się z misją, bohater chciał jechać do Kalinówki, ale ostatecznie zmienił zdanie (po rozmowie z szoferem). Do odjazdu pociągu zostało jeszcze trochę czasu, więc Chełmicki postanowił się przespacerować. W pewnym momencie dostrzegł przed sobą trzech żołnierzy z pepeszami. Widok umundurowanych mężczyzn przeraził go do tego stopnia, że zaczął uciekać. Wtedy rozległy się strzały, a Maciek padł na ziemię. Wciąż żył, lecz jego oczy zasłaniała coraz gęstsza mgła. Żołnierze przeszukali go, ale nie znaleźli nic, co mogłoby budzić jakiekolwiek podejrzenia. Jeden z nich zawołał: Człowieku, po cos uciekał? Plan wydarzeń 1. Szczuka i Podgórski w drodze na zebranie Spotkanie Alicji Bohaterowie natrafiają na miejsce zamachu - Gawlik i Smolarski Historia Zniknięcie pieniędzy w domu pani Andrzej wspiera Rozmowa pani Alicji z dziwnie zachowującym się Szczuka i Podgórski wracają do Pierwsze spotkania sekretarza z Maćkiem Chełmickim (hotel „Monopol”).10. Szczuka rozmyśla nad losem Spotkanie u Staniewiczów (wizyta Szczuki oraz tocząca się w zamkniętym pokoju rozmowa Andrzeja Kosseckiego z Wagą).12. Zebranie grupy, do której należał Kłótnia o Szretter zabija Rozczarowany Marcin opuszcza Wizyta Podgórskiego w domu Podgórski i Kossecki rozmawiają o Były sędzia otrzymuje wiadomość, że Szczuka chce się z nim Ostatnie przygotowania do przyjęcia w „Monopolu”.20. Drewnowski spotyka Pieniążka. Sekretarz prezydenta i dziennikarz piją razem Maciek Chełmicki poznaje Krysię Spotkanie Chełmickiego z Andrzejem Prezydent Święcki pojawia się w „Monopolu”.24. Szczuka poznaje profesora Szrettera i dowiaduje się, że jego siostra przebywała w Szczuka przychodzi do „Monopolu”.26. Sekretarz partii rozmawia z Podgórskim. Wyjawia mu, że Kossecki w był w obozie sztubowym (pod nazwiskiem Rybicki).27. Chełmicki i Kossecki omawiają zamach na Rozmowa Szczuki z Kalickim, dawnym Szretter i pozostali członkowie bandy pozbywają się ciała Kotowicza, wrzucając je do Staniewiczowa i jej towarzystwo pojawiają się w „Monopolu”.31. Nocny powrót Andrzeja i Alka do Oschłość starszego brata, który nie chciał wysłuchać Początek koncertu Hanki Rozterki Koszmarna noc Antonieto Krysia odwiedza Maćka w Szczuka wraca do najmowanego Zabawa wciąż Stary Kotowicz (ojciec Janusza) odwiedza Jurka Jurek i Felek wybierają się do Ciężka choroba Chłopak wyznaje, że rozczarował się postawą Alek dołącza do Felka i Spotkanie Krysi i Maćka w cukierni Alek i Jurek rozmawiają z Klimczakiem w sprawie kupna Maciek odprowadza Krysię do Spotkanie Chełmickiego z Andrzejem Długa i pełna emocji rozmowa młodych List Chełmickiego do Krysi i wyznanie Pogrzeb Gawlika i Szczuka odwiedza siostrę Podający się za pracownika elektrowni Maciek dokonuje egzekucji Antoni Kossecki udaje się do „Monopolu”, by porozmawiać ze Chełmicki wymeldowuje się z Rozmowa Kosseckiego z Podgórskim, jednoznaczne potępienie postępowanie byłego Chełmicki w oczekiwaniu na pociąg przechadza się Spotkanie oddziału wojska i Szybka ucieczka Śmiertelne Żołnierze przeszukują i Z ust jednego spośród mundurowych pada pytanie: Człowieku, po cos uciekał? Rozwiń więcej
Tytuł, który początkowo brzmiał „Zaraz po wojnie” i miał sugerować opisywanie powojennych problemów moralnych i społecznych, został przez autora zmieniony na : ”Popiół i diament”. Został on zaczerpnięty z wiersza Norwida „Za kulisami”: „Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,/ Wokoło lecą szmaty zapalone;/ Gorejąc nie wiesz, czy Stawasz się wolny,/ Czy to, co twoje, ma być zatracone?/ Czy popiół tylko zostanie i zamęt,/ Co idzie w przepaść z burzą? – czy zostanie/ Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,/ Wiekuistego zwycięstwa zaranie…”. Fragment ten jest nie tylko mottem do całej powieści. Pojawia się on także na nagrobku chłopca, który zginął w wieku Maćka. Na grób trafia on przypadkiem. Zaczynają się rodzić pytania o sens walki. Podobne dylematy miało całe pokolenie Kolumbów. Poeci tego pokolenia zastanawiali się czy cokolwiek po nich zostanie. Czy ktoś będzie pamiętał o ich poświęceniu, czy staną się tylko popiołem, zdmuchniętym przez wiatr. W odniesieniu do całej powieści rodzi się odpowiedź nad wyraz pesymistyczna. Nikt nie zapamięta czynów i bohaterskiej walki AK-Maciek ginie przecież na śmietniku.
Więcej wierszy na temat: Życie « poprzedni następny » Wśród codziennej nienawiści Obojętności na ludzki los I coraz większej też zazdrości Na kwintę masz zwieszony nos Przystań na chwilę spójrz W przecudny nieba błękit Zrób komuś dobry uczynek Pomyśl o czymś przyjemnym Wśród tylu zgliszczy, które Dokonują się każdego dnia Ocal z popiołu co najcenniejsze - ocal miłość póki jeszcze trwa 2008-04-10 Dodano: 2008-04-10 11:28:06 Ten wiersz przeczytano 1559 razy Oddanych głosów: 19 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
Po pierwszym oddechu następuje kolejny, jeszcze głębszy rozdzierający serce i płuca. Po pierwszym kroku postaw kolejny, potem następny, biegnij dalej, nie oglądając się za siebie. Szukaj w sobie tej pierwotnej siły, która dała Ci życie a teraz budzi Cię każdego ranka. Nasłuchuj głosu w głębi siebie - tego głosu, który jest słyszalny nawet w snach, szczególnie tych o wznoszeniu się ku gwiazdom. Mówią, że sny o miłości i szczęściu zawsze się spełniają... nie powiem Ci, czy to prawda - kiedyś przekonasz się sam. Nie pozwalaj sobie zbyt często na łzy ( chyba że w samotności ) i tak nikt nie zrozumie, wezmą Cię za słabeusza i mięczaka, a tylko nieliczni będą wiedzieli, jaki jesteś naprawdę. Nie gaś płomienia, który płonie w Twoim wnętrzu - to, co w Tobie najcenniejsze musi się wypalić jak złoto w ogniu. A już wkrótce wszyscy się dowiedzą, czy jesteś diamentem, czy tylko zwykłym, zakurzonym szkiełkiem... ja już wiem... nie zatrzymuj się, biegnij dalej... Do spotkania, kiedyś, pośród gwiazd...
Z góry zaznaczam, że niniejszy tekst nie jest mojego autorstwa. Pochodzi z książki Barbary Mruklik pt. "Andrzej Wajda" z roku 1969. Warto się zapoznać z tym utworem, ponieważ są tam omówione wszystkie filmy długo i krótkometrażowe Wajdy do roku OBRAZ CZASUScenariusz Popiołu i diamentu oparty został na znanej powieści Jerzego Andrzejewskiego, wydanej pod tym samym tytułem parę lat wcześniej. Film Wajdy nie przekazuje, oczywiście całej zawartości powieści. Zmieniona została częściowo też jej koncepcja - za zgodą Andrzejewskiego i przy jego czynnym udziale - Wajda wybrał wątek Maćka ukazując go na tle filmu zaczyna się w godzinach popołudniowych, a kończy wczesnym rankiem następnego dnia, trwa zatem nie całą dobę. Również i przestrzeń, gdzie rozgrywają się wydarzenia, została ograniczona do kilku zaledwie miejsc. Właściwym i głównym miejscem akcji jest prowincjonalny hotel, gdzie zbiegają się wszystkie nici fabuły. Tutaj przychodzą wszyscy bohaterowie dramatu. Sceny, które dzieją się poza hotelem, to wstępna sekwencja zabicia robotników - ekspozycja dramatu - i kilka cezur środowiskowych; w domu pułkownikowej, marginesowa w stosunku do reszty filmu, w Urzędzie Bezpieczeństwa z przesłuchania syna Szczuki i jedyna tylko - istotna z punktu widzenia głównego dramatu - w kościele, gdzie kryją się przed deszczem Maciek i Krystyna. Na pustej ulicy, poza miastem rozegra się ostatni akt tę niewielką przestrzeń, i równie skondensowany odcinek czasu, wpisuje Wajda niezmiernie złożony dramat. Ma on znaczenie szersze, ogólnonarodowe, ale jest także tragedią jednostek. W miasteczku zajętym przez wyzwoleńcze wojska radzieckie i polskie trwa jeszcze wojenny bezład. Miejscowe władze wydają wieczorne przyjęcie z okazji wyzwolenia. Ma w nim brać udział także stary komunista, Szczuka. Organizacja podziemna wydała na niego wyrok śmierci. Przygotowywany zamach skończył się nieoczekiwaną tragedią; przez pomyłkę zamiast Szczuki zostali zabici dwaj robotnicy. Maciek Chełmicki dostaje rozkaz powtórnego wykonania wyroku. Wynajmuje więc pokój w hotelu, w którym mieszka Szczuka i czeka na okazję. Miłość do barmanki hotelowej, Krystyny, zmienia jego stosunek do życia i do dalszej nielegalnej walki; pragnie się wycofać. Na to jest jednak za późno. Maciek zabija Szczukę i próbuje opuścić miasto. Na widok przypadkowo spotkanego patrolu wojskowego ucieka w popłochu i zostaje Maćka rozwija się dwoma nurtami. Jeden tworzy jego konspiracyjna działalność, drugi - miłość do Krystyny. Te dwie linie życia Maćka spotykają się w momentach kulminacji. Wtedy również Maciek uświadamia sobie bezsens dotychczasowej egzystencji. Typową sceną dla tej metody budowania napięcia jest rozmowa z Krystyną w na pół zburzonym kościele. Odczytany przez dziewczynę werset z wiersza Norwida nie tylko wyzwala w obojgu refleksję; w płaszczyźnie ogólniejszej wskazuje na ciągłość historii i kultury, której podlegają również zdarzenia bieżące. Pozwala intuicyjnie zrozumieć uniwersalne znaczenie jednostkowego czynu. Budzi wzruszenie. W tym momencie Wajda każe Maćkowi rozpoznać zabitych przez siebie robotników. Chłopak przeżywa szok, który wyzwala w nim inną postawę wobec tego, w czym bierze udział. O ile przedtem Maciek czuł się częścią swojego świata, o tyle teraz po raz pierwszy znajduje się na zewnątrz tego głównego wątku Wajda rozwija bogactwa innych, jedne rozwinięte są szerzej, inne ograniczone do maleńkich scen. Do tych ostatnich należy na przykład scena przesłuchiwania syna Szczuki. Cały dramat młodych chłopców, którzy szli "walczyć o Polskę" bez wcześniejszych rachub politycznych i byli wykorzystywani przez tych, którzy te rachuby przeprowadzali, oddany tu został kilkoma ujęciami i dwiema krótkimi partiami dialogu. Wątek ten jest powtórzeniem dramatu Maćka, a ta multiplikacja intensyfikuje w konsekwencji oba wątek Szczuki Wajda uniknął schematyzmu. Ukazał sekretarza, który nie ma w sobie nic posągowego, anie patetycznego, a zarazem jest pełen osobistej odwagi i mądrości. Jego niewprawne gesty starego człowieka budzą wzruszenie, jego oporne słowa skłaniają do wiary, jego skromność czyni go bliskim. Staje się jeszcze bliższy z racji osobistej tragedii, którą przeżywa w związku z aresztowaniem przeciwstawia Szczuce tych wszystkich, którzy nowe czasy traktują jako szanse dla zrobienia kariery. Nadzieje na karierę, ambicję i ambicyjki. zawiści, wzajemna pogarda, uzależnienie, "czepianie się pańskiej klamki" i kreowanie nowych dostojników - wszystko to obserwujemy w wielu sugestywnych obrazach zabawy, przy wtórze pieśni o makach spod Monte Cassino i przy fałszowaniu melodii marsza Chopina. Te dwie melodie wyznaczają również granice historyczne bieżącej chwili, wnoszą do niej skalę porównawczą, skłaniają do oceniającej film Wajdy, w którym udało mu się doprowadzić do syntezy tak różne treści i zespolić tak różne motywy. jedyny, w którym Wajda osiągnął tak wysoki stopień koncentracji treści, że mały hotelik i garstka ludzi stały się syntezą całej ówczesnej polskiej KONCEPCJA CZYNUW Popiele i diamencie znajdujemy motywy bliskie tradycji romantycznej. Motyw bohatera przeciwstawionego ogółowi powraca w postaci Maćka Chełmickiego. Jest on obciążony poczuciem tragicznej winy. motywem wyróżnianym przez romantyczną tragedię i dramat. Ale najbliższy romantyzmowi jest w Popiele i diamencie motyw tragicznego czynu. Zwrócił na to uwagę Aleksander Jackiewicz pisząc w Powrocie Kordiana, że romantyzm XIX-wieczny tworząc własną mitologię na pierwszym planie postawił konieczność bohaterskiego czynu, przy czym był to czyn "...absolutny i wciąż absolutyzowany, jako wyrok dziejowy, a nawet metafizyczny, jako przeznaczenie, którego nie może uniknąć ani człowiek ani naród. Czyn w końcu sam w sobie, bez względu na celowość i konsekwencje."Motyw niemożności dokonania czynu przewija się przez cały film. Początkowo Maciek nie przeżywa załamań i wahań: spełnia to, czego żądają od niego przełożeni wierząc, że walczy z wrogiem. Nie zastanawia się nad skutkami swojego postępowania, nie analizuje go. Kiedy to Maciek i Andrzej dowiadują się o tym, że Szczuka żyje, a zabici zostali dwaj robotnicy. wstrząśnięty tym i zmartwiony jest Andrzej; Maciek ma tylko poczucie spartaczonej roboty. Jeszcze zanim otrzyma powtórny rozkaz organizuje warunki dla lepszego powtórzenia zamachu: przemyślnie zaskarbia sobie przychylność portiera-recepcjonisty, stara się oswoić ze swoją przyszłą ofiarą. W którym momencie przychodzą zwątpienia w wartość czynu? Wahania pojawiają się wraz z miłością, która otwiera bohaterowi oczy na nowe prawa, prawa normalnego życia. Jeszcze w okresie pracy nad scenariuszem Wajda tak pisze o przełomie bohatera: "Miłość - Maciek, Krystyna. Skondensowana do kilku godzin, jaki będzie miała przebieg? Ona musi być przyczyną wahań, załamań i decyzji to typowa przemiana bohatera romantycznego, który kieruje się nieuświadomionym impulsem i odrzuca racje rozumowe lub nie bierze ich w ogóle pod uwagę. maciek odrzuca możliwość wyjazdu z Andrzejem, przeżywa niepokój porażki której nie rozumie. Wajda podkreśla to w słynnej scenie zabójstwa, kiedy ofiara pada mordercy w ramiona. maciek rzuca się do panicznej ucieczki. Nagle traci grunt pod nogami. więcej: staje się innym pojęciu tragicznej winy mieści się ingerencja losu, bogów, przeznaczenia, których bohater nie musi być podmiotem, lecz za które musi płacić. W przypadku Maćka funkcję czynnika losu czy przeznaczenia pełni historia. Podobnie jest z Andrzejem czy synem Szczuki. Gdyby Wajda obdarzył Maćka świadomością swojej roli w historii i odpowiedzialności za nią, gdyby dał mu możliwość wybory drogi nie mogłoby być mowy o winie tragicznej. Maciek stałby się bohaterem negatywnym. Skoro wybór jest niemożliwy, staje się człowiekiem wplątanym w sytuację, która go przerasta, nad którą nie jest w stanie zapanować. Podlegając imperatywom tej sytuacji - popełnia zbrodnię. Dąży do niej, nie uświadamiając sobie jej znaczenia. Potem czyni to już tylko w imię honoru, dla zadośćuczynienia starym zobowiązaniom. Zwątpił bowiem w skuteczność czynu. Jak bohaterowie romantyczni znalazł się w próżni między "wczoraj" a "jutro". Skazał się na psychiczne osamotnienie, obezwładniony rozbudzoną imaginacją jak Kordian, kiedy nim owładnęły demony strachu. Nie zdobył się na żadną decyzję. Ciążył nad nim fatalizm i zwątpienie w trwałe wartości. Tak było z polskimi bohaterami romantycznymi: od Kordiana i Konrad, poprzez bohaterów Wyspiańskiego do Cezarego ANTYPODACH STYLUNigdy przedtem nie osiągnął Wajda takiej kondensacji środków stylistycznych jak w Popiele i diamencie. Sam reżyser charakteryzując zespół użytych tu chwytów pisze:"...wartości emocjonalne cenię najbardziej. Filmy intelektualne nie trafiające do widza są w gruncie rzeczy bezwartościowe. Jest to przede wszystkim sprawa form,y dlatego też nie jestem adoratorem Bressona i jego Ucieczki skazańca. Środki muszą być emocjonalne - by oddziaływać, bohaterowie - by wzruszać. Moja dewizą jest - liryczni bohaterowie w dramatycznych sytuacjach."Tak określana postawa twórcza tłumaczyła niezwykłą ekspresyjność, barokowe bogactwo użytych tu środków wyrazu. Skłonność Wajdy do metaforyki jest w tym filmie znamienna, ale i chyba nieodzowna, aby ując tak wielkie płaszczyzny znaczeń, na jakie już są dobrane trafnie i oddziaływają z dużą siłą ekspresji. Kiedy syn Szczuki po przesłuchaniu przez UB patrzy na lampę-reflektor służącą do oślepienia rozmówcy, widzi tłukącą się w jej blasku ćmę. Porównanie to wyzwala reakcję emocjonalną widza, choć ujęte w słowa stanowiłoby bardzo marną, ograną już przenośnię. Wajda nadał jej świeżość przez to, że wszystkie tu grające rekwizyty, które są znakami okrutnej sytuacji ludzkiej, zostały osadzone i uzasadnione realistycznie. W podobny sposób umotywowana jest większość metafor. Wajda nie poprzestał jednak na metaforze "małej"; sięgnął do podwójnych sensów wielkiej metafory, aby wyrazić złożoność przedstawionego świata. Możliwość podwójnej interpretacji rozciąga się nie tylko na środki wyrazowe, ale na sam konflikt bohatera, uogólnioną tezę. Romantyzm programowo zderzał kategorie przeciwstawne - zbrodnię i podniosłość, prawdę i fałsz, rzeczywistość i fantazję, brzydotę i piękno. Znajdowało to wyraz w osobliwej konstrukcji czasu i przestrzeni, wpisaniu niejasnych losów bohaterów w dwuznaczne kategorie, stosowaniu różnorodnych środków stylistycznych, szuka dla tej stylistyki odpowiedników wizualnych. Doprowadza to do zatarcia granicy między snem, a jawą, choćby w słynnej scenie poloneza: rzeczywistość jest tu odrealniona, a przecież widz ma świadomość surowej oceny, jakiej Wajda dokonuje nad tym światem. Krytycy porównywali te scenę do tańca Chochoła z Wesela Wyspiańskiego. Wydaje się, że Wajda jest tu bliższy słynne scenie tańca u Senatora w III części Dziadów; po bokach młodzież spiskująca, na dwa obozy podzielona część "patriotyczna", a w środku "wsjakaja swołocz narodowa". "Patrz, patrz starego, jak się wije, jak sapie aby skręcił szyję... patrz, jako on łasi się i liże, wczoraj mordował, tańczy dziś; patrz, patrz, jak on oczami strzyże..." Analogia ta odnosi się do całej sceny Balu u Senatora z wszystkimi figurami, rozmowami o karierach, ukłonami, napuszeniem, wzajemnym kokietowaniem się i odrażającą świata rozbitego, pełnego konfliktów pomaga barokowość formy. Wspominaliśmy już, że barokowość wyrażająca się w przeładowaniu stylistycznym, przesadzie malarskiej, kolorystycznej, architektonicznej, konstrukcyjnej, muzycznej słowno-opisowej wreszcie, była chętnie używanym chwytem surrealizmu: przypomnijmy konstrukcję wizualną snu Senatora z Dziadów, przypomnijmy okrucieństwa w opisach Beatrix Cenci, z snu srebrnego Salomei czy księdza barok i przesadny symbolizm, owo niezrównoważenie formy jest w filmie Wajdy podporządkowane realiom przedstawianej rzeczywistości. Wybrana przez reżysera forma najbardziej trafnie interpretuje tę rzeczywistość, wyraźniej zaznacz bałagan pierwszego powojennego dnia, podkreśla ostre ścieranie się kontrastów, możliwość nieoczekiwanej śmierci. zniszczenia świata otaczającego bohaterów i zniszczenia samych bohaterów.
norwid popiół i diament wiersz